Co ja tam wiem? (Posłańcy przemian – Ewa Kenig)

Niezwykle magiczna okładka, która przyciąga wzrok i nieschematyczny opis sprawiający wrażenie dopracowanej pozycji, to wabik na książkożerców takich jak ja. Jednak czasem zdarza się tak, że nie potrafię konkretnie wkręcić się w historię. Taki właśnie los czekał mnie tym razem.

Marvin, Marie, Sams i Hugh żyją niczym zwyczajni ludzie, zmagając się z codziennymi kłopotami. Nie zdają sobie sprawy, że w rzeczywistości są wcielonymi Wyższymi Istotami, które mają za zadanie ułatwić naszemu światu wkroczenie na wyższy poziom energii.

Nie potrafię tak naprawdę określić, co w tej książce jest nie tak. Pozycja ma ponad czterysta stron, a mi bardzo ciężko było przetrawić chociaż sto. Subiektywnie mogę stwierdzić, że chyba tylko wielcy wyjadacze, będą w stanie wkręcić się w tę historię. Widać w niej niezwykle dopracowany język, wręcz wysublimowane słownictwo. Jednak chyba zbyt wysublimowane jak dla mnie i to sprawiło, że czytanie tej pozycji jest męczarnią, przynajmniej dla mnie.

Książka jest podzielona na kilka głównych części. W jakimś stopniu oczekuję od Autora, bądź Autorki wprowadzenia, które mnie zachęci do siebie. Jednak poczułam się, jakbym została uderzona obuchem w głowę. Miałam nieodparte wrażenie, że ten świat, sposób wykreowania postaci i w szczególności sposób, w jaki Autorka chciała ukazać tę książkę, jest kompletnie niezrozumiały. Nawet zasięgnęłam opinii innej blogerki, która również była w trakcie czytania Posłańców przemian. Zapytałam, czy ona również nie potrafi się wkręcić w tę pozycję, czy tylko ze mną coś jest nie tak? Jak się okazało, nie jestem sama w swoim zagmatwaniu.

Jeżeli Autor stara się stworzyć świat fantastyczny, czy jak w tym przypadku, coś na wzór parapsychologicznego, czegoś co jest ponad nami, musi on w moim mniemaniu, odpowiednio przedstawić to zwykłemu śmiertelnikowi. Tak się nie stało. Gdy Marvin, Marie, Sams i Hugh, przechodzą przemianę, to to, co się dzieje, jest dla mnie po prostu niezrozumiałe. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tych istot, co chcą przekazać i po co to wszystko. Czułam się, że ten świat i wyobrażenia, są wyłącznie w głowie Autorki i nie potrafi odpowiednio przekazać swojej wizji czytelnikom.

Nie chcę powiedzieć, że książka jest zła, czy dobra. Zostawiam ją bez oceny, ponieważ ja jej nie rozumiem. To nie jest porcja fantastyki, która mi się podoba. Sięgnijcie po tę książkę i sami się przekonajcie, czy pozycja ma coś w sobie, czy nie. Bo ja nie jestem w stanie wam przekazać nic więcej, niż to, że ja jej nie zrozumiałam. Była ona dla mnie dziwnymi wycinkami posklejanych historii.

Za egzemplarz dziękuję: Wydawnictwu Novae Res
Książka przeczytana w ramach akcji: Polacy nie gęsi i swoich Autorów mają