Ebola to zło wcielone (Strefa skażenia - Richard Preston)

Zazwyczaj jest tak, że bezmyślne zasiadasz na kanapie, bądź w swoim ulubionym fotelu i oglądasz wieczorną porcję wiadomości. Dowiadujesz się o Eboli, ale co cię tak naprawdę w niej interesuje? Oj przepraszam, skoro ciebie to nie dotyczy, to mogę założyć, że jednym uchem wiadomość ta wlatuje, a drugim wylatuje. Przyznaje się z ręką na sercu, sama miałam takie odczucia, gdy jeszcze tak niedawno wiadomości informowały mnie o tej śmiertelnej zarazie. Dopiero gdy sięgnęłam po pozycję Strefa skażenia, to otwarła mi ona oczy i spowodowała, że krew w moich żyłach stężała. Ale wszystko po kolei…

Moje spotkanie z twórczością Richarda Prestona było niemiłym przeżyciem. Niemiłe przeżycie nie odnosi się do sposoby wykonania tej historii, a historię samą w sobie, która po prostu szokuje i otwiera oczy. Poza tym było to rozdziewiczenie, jeżeli mówimy tutaj o nowo napoczętym przeze mnie gatunku, jakim jest literatura faktu. Chociaż z drugiej strony, nie jest to czysta literatura faktu. To przecież niemożliwe, by taka lektura, zmieniała myślenie i sprawiała wrażenie obrzydliwego medycznego thrilleru.

A jednak lektura nie jest tylko dla ciekawskich ludzi. Osoby, które chcą sięgnąć po tę pozycję muszą trzymać nerwy i swoje żołądki na wodzy. Autor nie stara się nam historii Eboli ukazywać w piękny sposób, wręcz przeciwnie, ukazuje ją w sposób obrzydliwy, dosadny. Dosadność i dobierane słownictwo sprawia, że lektura jest wyjęta z rzeczywistości i wierzymy, że tak jest naprawdę. Przecież nie chcemy przeżyć tego na własnej skórze (ja bym nie chciała).

Autor stosuje wiele zagrywek, które sprawiają wrażenia dopracowanej lektury, która ma zaspokoić naszą ciekawość. Tylko czy naprawdę można powiedzieć, że ciekawość jest zaspokojona na odpowiednim poziomie? Sądzisz, że jest to temat, o którym naprawdę trzeba zagłębiać swoją wiedzę? W końcu jest to historia o ludzkim cierpieniu, strachu, a wszystko przez te cholerne nietoperze.

Lektura nie tylko ukazała mi, jaka podróż czekała Ebolę, ale jak to się wszystko zaczęło. Zmusza ona do refleksji. Ja zostałam zmuszona do postrzegania, że wcale nie możemy być spokojni. Nie możemy być pewni, że nas to nie dosięgnie. W końcu wirusy i zarazy są piękne w swej istocie. Może tak naprawdę one skazują nas na karę śmierci, bo tak naprawdę na to zasługujemy? Nie mam pojęcia, lecz sprawiła ona, że myśli błądzące przy kiedyś abstrakcyjnych sytuacjach, teraz w głowie wydają mi się bardzo możliwym scenariuszem. Bo skąd pewność, że osoba, która siedzi obok Ciebie w autobusie, nie rozsiewa jakiejś śmiertelnej choroby, która się do niego przykleiła gdy był na wakacjach w dziwnym kraju kilka tygodni temu?

Zwracając uwagę na samą pozycję, znajduję w niej same plusy. Słowniczek i mapka to świetne smaczki w tej lekturze. Jednak miejscami lektura jest odrobinę nudna. Chociaż zdaję sobie sprawę, że autor chciał wiernie odwzorować uczucia i sytuacje osób w to „zamieszanych”. Nie mniej jednak, jeżeli jesteś ciekawy jak sprawa wyglądała od samego początku, gdzie i kto to wszystko zapoczątkował i trzymasz swój żołądek w garści, to polecam Ci tę pozycję ogromnie.