Amber
Zbuntowana – Veronica Roth
Drugi tom trylogii Niezgodnej, to nowe poprzeczki stawiane przed kontynuacją, kompletnie postrzelone zamysły, które krążyły w mojej głowie, lecz tak naprawdę, czy Autorce można pogratulować kontynuacji?
Otwarta wojna, nie wiadomo, komu zaufać, a przede wszystkim
czy można zaufać najbliższym i samemu sobie? Tris jest niezgodną, można by
rzec, że wszystko od tego się zaczęło, lecz należy pamiętać, że coś, co było
początkiem zawsze ma swój nieoczekiwany koniec.
Zbuntowana różni się od swojej poprzedniczki, nie stawia
poprzeczki wyżej, jest po prostu inna. Zakochałam się w pierwszej części ze
względu na frakcje, na zadania stawianymi przed ochotnikami, tutaj natomiast
mamy do czynienia z wojną, sojuszami i poszukiwaniu samych siebie. Ale chyba
należy zaznaczyć, że w drugim tomach trylogii właśnie tak bywa, tutaj zauważam
znów ten schemat, którego szczerzę, nie znoszę w książkach. Lecz widocznie
takie zamysły się sprawdzają i przyciągają czytelników z całego świata. Więc
tak naprawdę trudno dostrzec w niej kontynuację, poza kilkoma
charakterystycznymi cechami, jakimi jest opatrzona historia głównej bohaterki.
Gdybym przerwała czytanie tej części ok. 40 stron przed
końcem, zapewne bym się zawiodła i oceniła ją gorzej od części pierwszej, lecz
to właśnie koniec tej historii nastraja czytelnika na ciąg dalszy historii.
Wprowadza w czytelniku zalążek niepewności, a zarazem przekazano mu informację,
dzięki której może sam tworzyć obrazy w swojej głowie. To zakończenie drugiego
tomu, wbija w fotel i sprawia, że trylogia jest warta przeczytania, a już za
parę miesięcy warta obejrzenia.
Z jednej strony nadchodząca ekranizacja, wymusiła na mnie
sięgnięcie po drugi tom, czy jestem zaskoczona? Odrobinę tak, lecz jednocześnie
jestem zawiedziona, ponieważ postawa, jak i działania bohaterki niezbyt mi się
podobały, nawet mogę stwierdzić, że przewracając strony czułam się poirytowana
jej zachowaniem. Lecz zapewne miało to w sobie swoisty wydźwięk, ukazania
destrukcyjnego, jak i zarazem niezgodnego charakteru Tris
Autorka nadal trzyma swój styl pisania w ryzach, gdyż
potrafi płynnie poruszać się między wątkami. Jednak, czegoś brakuje w tej
historii, zapewne nie mam na myśli tutaj wydarzeń, bo pojawiają się ciągle i
czasami wręcz zaskakują, chciałoby się tylko napisać, że oczekiwałam czegoś
innego. Tak, to bardzo trafne stwierdzenie, myślałam, że będę podążać inną
ścieżką historii, myślałam, że znajdę się za murem, który otacza zniszczone Chicago.
Do tej wędrówki, zaprasza mnie trzeci tom (przynajmniej takie mam wrażenie) i
pomimo niedociągnięć, denerwujących postaci, które mnożą się w tej historii,
nie mogę nie stwierdzić, że: trzeci tomie, przybywam!
„Odkryłam,
że ludzie mają wiele warstw tajemnic. Wydaje ci się, że kogoś znasz, że go
rozumiesz, ale jego pobudki zawsze są przed tobą ukryte, schowane w jego sercu.
Nigdy ich nie poznasz, ale czasem postanawiasz zaufać.”