Szpiedzy i pokutnicy - Anna Żuk


Naprawdę pierwszy raz stoję przed trudną decyzją, jak ocenić książkę, której kompletnie nie zrozumiałam? Zapewne wam się wyda, że to nie możliwe, by przeczytać daną pozycję, a jednak z drugiej strony po skończonej lekturze, nie wiedzieć, co tak naprawdę w tej historii się wydarzyło.

Gdy tylko zerknęłam na opis, który już na samym początku zachęca do sięgnięcia po nią: „Każdy rozsądny człowiek wierzy w bajki…”, myślałam, że czeka mnie wspaniała historia, może i w pewien sposób zagmatwana, lecz obarczona pewną dozą tajemniczości. Okazało się całkowicie inaczej, ponieważ nie byłam w stanie jej zrozumieć.

Mogłoby się wydawać, że wszystko kręci się wokół Marii i jej wielkiego wynalazku, a wokół niej krążą szpiedzy, którzy chcą pozyskać tę wielką tajemnicę, lecz jedynie to powoduje, że jesteśmy zakręceni tak bardzo, że nie wiemy, co jest istotą tej książki. Przynajmniej ja nie jestem w stanie określić, co Autorka miała na myśli.

Z jednej strony mamy tutaj wiele polskich miejscowości, zahaczamy nawet o powojenną Warszawę, a z drugiej jest to filozoficzna książka. Nie jestem w stanie inaczej jej określić, bo moim zdaniem, książka jest bardzo trudna w odbiorze. Czasem się czułam, jakbym była po prostu głupia by móc zrozumieć, co ta historia chce mi przekazać.

Już na samym początku widzimy słowa jak: KGB, Mosad i nagle sprawiają one, że nie jestem już zainteresowana tą pozycją. Ale nie daję za wygraną, brnę w treści dalej, a im mocniej się zagłębiam, tym bardziej czuję się, że jestem w lesie. Tylko nie w takim zwykłym lesie, tylko jakimś niezrozumiałym otoczeniu, gdzie wszystko jest nierzeczywiste, wręcz czasami absurdalnych.

Czytając dialogi, często miałam wrażenie, że jedna osoba mówi o pierniku, a druga opowiada mu o wiatraku. Co ma piernik do wiatraka? Właśnie, jestem kompletnie zagubiona, do tej pory nie wiem, o czym miała być historia, chociaż z jednej strony sądzę, że Autorka chciała przekazać nam nasze polskie społeczeństwo, jego wady. Tylko po prostu w takiej formie, jak Autorka stara się nam ją przekazać, jest dla mnie niezrozumiała, a po paru stronach chcemy rzucić nią w kąt. Bo jak można czytać książkę, której nie jesteśmy w stanie zrozumieć?

Zostawiam tę pozycję bez oceny, ponieważ nie umiem się do niej odnieść, nie wiem czy książka jest źle skonstruowana, czy po prostu nie jestem w stanie zrozumieć jej geniuszu. Ani jej nie polecam, ani nikomu nie odradzam, gdyż sądzę, że większą wartość tej powieści znajdą osoby, które się pławią w filozofii, połączonej z absurdem. Książkę mogłabym przyrównać do wierszy, których kompletnie nie rozumiem.

Ciągle w tej recenzji używam słów nie rozumiem, ale inaczej nie da się tego opisać…