Zac & Mia - A.J. Betts (przedpremierowo)

Spoglądasz na opis książki i bum! Od razu wiesz, że musisz ją zdobyć. Nieważne jest to, że czujesz w swoich kościach, iż już coś podobnego czytałeś i pomimo tego sięgasz po nią.  Nagle powoli opływają twoje ciało i myśli tak realistyczne sceny, wyraziści bohaterowie, że zaczynasz marzyć o tym, by nigdy nie poczuć na własnej skórze tego, co oni musieli przeżyć. Bo któżby chciał poczuć na własnym ciele i umyśle jak to jest, zachorować na raka?

Już od samego początku Autorka sprawia, że zapinamy pasy bezpieczeństwa, bo wiemy, że na samym początku będziemy mieć tak brutalne zderzenie z rzeczywistością Zaca, że gdybyśmy ich nie zapieli, to wylecielibyśmy przez przednią szybę. Zac wprowadza nas w trudy życia z białaczką, serwuje nam kolejne statystyki znalezione w goglach. Dni przemijają, a Zac ma już dość swojej mamy, która przebywa z nim w szpitalnej celi 24 godziny na dobę, a wszystko się zmienia, gdy do dwójki „wprowadza” się nowa dziewczyna…

Najlepszą rekomendacją, którą mogę wam przekazać, to sytuacja, jaka u mnie nastąpiła: otworzyłam książkę na pierwszej stronie  i przez cały dzień nie mogłam się od niej oderwać. Pani Betts tak konstruuje zdania, że nie sposób nie odbierać ich osobiście. Tworzy tak wyraźne postacie, że zapadają w pamięć na dłużej, a cała otoczka bólu i cierpienia przyciąga czytelnika jeszcze bardziej.

Nie byłam do końca przekonana, czy historia mi się spodoba, czy może gdzieś z tyłu głowy będę porównywać ją do znanej książki Greena i jakże wielce się myliłam. Ponieważ czy jest jakaś zasada, że gdy ktoś już napisał o nastolatkach, którzy walczą z rakiem, to nikt inny już tego tematu nie może poruszyć? Nie ma takiej zasady i należę dodatkowo do osób, które nie mają większych uprzedzeń i nawet nie wiecie jak się z tego cieszę. Gdyż trafiłam na świetną książkę, niezwykle klimatyczną, otoczoną bólem i niezwykle trudnym tematem, a jednocześnie odnalazłam w niej kilka, a nawet kilkanaście przebłysków słońca. Bo czy właśnie nie o to chodzi w takich książkach, by dać odrobinę nadziei?

Książka ma też w sobie wiele prawdy i autorka bardzo realistycznie oddaje środowisko związane z chorobą jaką jest rak. Zastosowany zabieg przedstawienia dwójki głównych bohaterów, którzy są całkowicie inni, posiadając przeciwstawne odczucia dotyczące sytuacji, w której się znaleźli jest wspaniałym zabiegiem. Nie możecie jednak przewidzieć, którą postawę byście obrali, gdyby rak wybrał was.

Może stwierdzicie, że piszę o tej chorobie, jakby było to zwykłe przeziębienie. Moim zdaniem tak jest, przynajmniej z jednej strony: nigdy nie uchronisz się przed przeziębieniem, tak samo jest z rakiem. Nigdy nie wiesz, czy w twojej nodze, mózgu, czy w innej części ciała nie ukrywa się mały, ale jakże straszny potwór. Zac & Mia to książka, która ma nas wprowadzić w ten temat, jednocześnie ukazując, że choroba nie dotyka wyłącznie osób starszych. Bo co byś zrobił, gdybyś się dowiedział, że musisz pożegnać się ze swoimi włosami, często oczekując na przeszczep?

Zac i Mia, jako bohaterowie to cudowne przeciwieństwa, które ukazują tę historię z dwóch różnych światopoglądów. Najwspanialszą myślą, jaka pojawiła się podczas tej historii, to kilka zdań, które wywołały we mnie niezwykle długie rozmyślanie. Pomyślcie, że macie dziesięć procent szans na przeżycie, jestem pewna, że uważacie, że to strasznie mała liczba, a co, gdy wam powiem, że daję wam dziesięć procent szans, że wygracie w następnym losowaniu lotto? No właśnie, punkt patrzenia zależy od punktu siedzenia.

Niezależnie, w jakim wieku jesteś, czy którą płeć reprezentujesz oraz czy temat jest w twoim guście, ja ci zaręczam, że odnajdziesz w tej historii wiele zdań, które chwycą cię za serce. Przewracając strony nie wiesz, gdzie ostatecznie zawędrujesz wraz z bohaterami, a najważniejsze jest to, że nie będziesz miał czytelniku pojęcia, czy Autorka swoją historią wyrwie ci serce, czy cię oszczędzi.