Blake Kendare
Anna we krwi - Kendare Blake
Anna we krwi zanim jeszcze dostała się w moje ręce,
wprawiała mnie w dziwny nastrój. Wszyscy wysławiali tę książkę pod niebiosa,
żadnych promocji związanych z tym tytułem (by oczywiście móc ją taniej
zakupić), a jednak nie ma zbyt wielkiej rzeszy czytelników. Więc czy tylko
okładka krzyczała w moją stronę: Wybierz mnie!?
Cas Lowood to chłopak, który musi sprostać wielu wyzwaniom
po śmierci swojego ojca. Przejął on jego zawód, czyli zabija duchy. Podróżuje
on po całych Stanach w poszukiwaniu kolejnych wyzwań. Tak trafia on do
miasteczka, gdzie czeka na niego: Anna we krwi.
Przyznacie, że dość krótki opis wam tym razem przedstawiłam,
lecz tak naprawdę nie musicie wiedzieć o tej książce nic więcej. Pomimo, iż
jest to zdecydowanie książka dla młodzieży, nie brakuje w niej dozy grozy
poprzeplatanej paranormalnością. Historię o duchach zna każdy z nas, lecz Cas
musi się z nimi zmierzać każdego dnia. Jest targany różnymi emocjami, ponieważ
pomimo tego, że wie, że to co robi jest dobre, to jednak zastanawia się, gdzie
trafiają tak naprawdę jego zmory? Tak moi mili, w tej historii nie znajdziecie
potwierdzenia, że to żywych powinniście się martwić, bo duchy nie są w stanie
wam nic zrobić…
Jest to przyjemnie skonstruowana opowieść o walce z duchami.
Cas, jako główny bohater ma zalety jak i wady, nie jest on wyidealizowany, jest
w miarę zwykłym nastolatkiem. Jeżeli dobrze się wczytacie, zrozumiecie jego
rozterki, że nie może on zbytnio przywiązywać się do kolejnego miejsca, ponieważ
gdy tylko wykona swoją pracę, wyrusza dalej i dalej. Trochę to taka główna
cecha obrońców, w stylu serialu Supernatural.
„Miej nadzieję na najlepsze, przygotuj się na
najgorsze.”
Książka ta, jest na jeden wieczór. Mnie już od pierwszych słów
wciągnęła i nie pozwalała by od niej odejść. Nie było to jednak spowodowane
czymś niezwykłym, jakąś tajemniczą zagadką, chociaż nie, zagadka była i to
bardzo ciekawie wymyślona. Chociaż sądzę, że codzienni zjadacze kryminałów,
sprostaliby tej historii raz dwa. Lecz jeżeli sięgnięcie po tę książkę, musicie
pamiętać: to książka dla młodzieży, nie oczekujcie od niej zbyt wiele, a
naprawdę spędzicie z nią miło czas.
Nie ma w niej wiele skomplikowanych akcji, niecodziennych
zwrotów, a jednak nadal czyta się ją przyjemnie. Nawet, gdy piszę tę recenzję,
zastanawiam się nad tym: co tak naprawdę w niej mi się podobało? Szczerze wam
odpowiem: Prostota. Czasem są takie dni, że całkowicie inaczej odbierzemy
powierzoną nam lekturę, będzie nam umilać czas i sprawi, że wyda nam się
niesamowicie atrakcyjna, gdy jednak innym razem, uznamy ją za błahą i nic
niewnoszącą. Ot tak, dziwny fenomen czytelnictwa.
Pomimo, iż książka ma trzysta stron, to jednak jest ona
wydana w mniejszym formacie z odrobiną większą czcionką niż normalnie, więc
gdyby przekształcić ją na pełnowymiarową papierową książkę, może uzbierałoby
się w niej nieco ponad 150 stron. Pani Blake mogła rozbudować tę historię,
mogła nawet stworzyć sagę kilkutomową. Jednak zakończyła ona na dwóch książkach
(z czego część druga nie została u nas wydana i raczej śmiem wątpić by to się
zmieniło, ale kto wie?)
Nie mniej jednak polecam ją młodszym osobom jak i starszym,
coś jest w tej historii z Anną, że wciąga ona czytelnika. Nie potrzebujecie też
wiele czasu by ją przeczytać, sądzę, że to nie będzie całkowicie stracony czas.