Dziennik
Zniszcz ten dziennik. Kreatywna destrukcja – Keri Smith
Nigdy nie pomyślałabym, że wydam pieniądze na pozycję, którą po prostu będę chciała, a wręcz musiała ją zniszczyć. Może pomyślicie, po co wydawać ok. 20 zł, sami możemy wziąć kartki, czy zeszyt i urządzić sobie taką destrukcję. Lecz nie jest to, to samo.
Gdy książka trafiła w moje ręce, od razu zaczęłam przeglądać
strony, co ciekawego będzie mnie czekać. I co chwilę na mojej twarzy pojawiał
się uśmiech. Znajdziemy tutaj wiele zadań, które wydają się wręcz
abstrakcyjnie, ponieważ jak mam zmrozić stronę? Czy znajdzie się ktoś, kto
będzie chciał sobie urządzić cmentarz insektów w swojej książce?
Uznałam, że typ Ady rozpruwacza został już włączony, ciągle
wpadam wraz z chłopakiem na nowe pomysły, co z nim zrobić, jak dane zadanie
wykonać. Uznałam, że będziemy dzielić się wzajemnie tym dziennikiem, w końcu
będzie miał on jeszcze bardziej osobisty charakter. I tutaj pojawia się piękna
myśl przewodnia: po zakończonej destrukcji, nie będzie na świecie dwóch tych
samych egzemplarzy. Możemy dać popłynąć naszej wyobraźni w sposób
kolorystyczny, możemy uznać, że nasz dziennik będzie naszym sposobem na
reagowanie na stres i zgrzyty dnia codziennego. Jest wreszcie coś, na czym
możemy się wyżyć.
Poniżej przedstawiam wam zdjęcia mojej kreatywnej
destrukcji. Oczywiście do wielu pomysłów będę powracać, by jeszcze raz je
wykonać, przecież nie mamy napisane, że mamy wykonywać je wyłącznie raz. Myślę,
że codzienne zaglądanie do tego dziennika, będzie czystą przyjemnością, a
przede wszystkim wywoła u mnie kreatywne myślenie. Przecież musimy ćwiczyć swój
mózg!
Tak wygląda mój dziennik dzisiaj:
Pomimo, iż nie było obowiązku jej przykleić ponownie, uznałam, że pięknie się prezentuje (Nigdy bym nie pomyślała, że zgnieciona strona może nagle stać się mniejsza)
Skrobanie jest dopiero w fazie testowania, mam nadzieję, że coś twórczego z tego wyjdzie
Teraz strona wydaje się być trójwymiarowym gniotem
Czy ktoś zgadnie co obrysowałam? (Linie ołówkowe, to tylko wizja mojego chłopaka co to może być)
Strona popłynęła w wodzie z płynem do naczyń, lecz niestety już wyschła
Nigdy bym nie pomyślała, że pisanie długopisem w ustach może być tak trudne. Ja napisałam Wojtek, Chłopak napisał moje imię, a brat sam się podpisał. Jak widać: Jeżeli straci kiedyś ręce, to nie będzie miał problemu z pisaniem z długopisem w ustach.
Prezent idealny na święta, dla każdego. Niezależnie ile macie lat, taka destrukcja wam się zdecydowanie przyda.