Równowaga, Zachwianie - Paweł Leśniak


Są to takie książki, które przyciągnęły mój wzrok swoimi okładkami. Szukałam książek, które mogłoby mnie wciągnąć w świat piekielnych stworów czy Lucyfera. Odnalazłam więc te okładki, czekając na wspaniała lekturę, tym razem się nie zawiodłam. A młody autor sprawił, że nadal dumnie czytam książki polskich Autorów. Bo ich wyobraźniom niczego nie brakuje, a nawet czasami są lepsze niż wizje autorów zagranicznych.

Deasmond Pearce mieszka w słonecznym Miami, będąc dyrektorem w firmie jego własnego ojca. Dwadzieścia sześć lat wystarczyło mu na tyle, by mieć przy swoim boku piękną narzeczoną, władzę w firmie, która dawała mu nie tylko szybkie samochody. Niestety jednego dnia wszystko się zmienia, gdy zostaje zwolniony. Nielegalna walka, w której uczestniczy, również nie należy do udanych, a nawet do takich, w której ledwo uszedł z życiem. Gdy pędzi do domu, zastaje swojego przyjaciela i swoją narzeczoną w dość nieciekawej sytuacji w sypialni. Krew się mu gotuje, wybiega więc i wyrusza w trasę swoim szybkim samochodem. Uderza w barierkę i spada z klifu do wody. Trafia on do piekła, w końcu samobójcy wstępu do nieba nie mają. Niespodziewanie staje on przed obliczem Lucyfera, a ten oferuję mu układ. Na pierwszy rzut oka, nie wydaję się być obarczony żadnym ryzykiem, gdyż będzie mógł zemścić się na przyjacielu. Niestety jak wiadomo, pakty z diabłami, nie należą do najprzyjemniejszych, a w dodatku zawierają więcej drobnego druczku niż tekstu normalnego. W furii Desmond nie zwraca na to uwagi, nie zdając sobie sprawy, że właśnie rozpoczął swoją nową działalność, podczas której nie jest w stanie nawet przewidzieć, że stanął pomiędzy walką nieba z piekłem.

Wszyscy mówią, że miłość boli, ale to nieprawda. Samotność boli, odrzucenie boli, utrata kogoś bliskiego boli, wszyscy mylą te rzeczy z miłością. Prawda jest taka, że miłość zabiera od nas ból i przywraca nam szczęście...

Drugi tom „Zachwianie”, ukazuje nam Desmonda, jako Egzekutora samego Lucyfera. Zbawca i Niszczyciel – to przydomek, który towarzyszy mu od samego początku podróży piekielnej, nikt jednak nie chce wytłumaczyć, jaki tak naprawdę ma to cel. Czuje, że nie potrafi udźwignąć tego brzemienia, w dodatku sam zdaje sobie sprawę, że nie na takie „zabawy” się pisał. Ucieczka przed problemami zdaje się nie mieć wielkiego sensu, gdyż ciągle ktoś za nim kroczy. Podejmuje on, więc wyzwanie odszukania na „Arenie” – Ziemi, najpotężniejszego Egzekutora – Muriela. Sprawy, ze strony na stronę się komplikują, a Aniołowie również zaczynają mieszać w życiu Desmonda. Walka nieba z piekłem wydaje się wyrównana, lecz czy tylko jemu zdaje się, że nie jest to wcale walka między dobrem a złem?

-(...)Dusza człowieka jest jak pusta książka i to istota ludzka decyduje, co będzie w niej napisane, ponieważ nikt nie rodzi się z gruntu ani dobry ani zły. Najmłodsze lata wpływają znikomo na kolor dusz, wiem o tym, zabijałem również dzieci. Dopiero później, gdy w umyśle malucha wykształci się umiejętność oceny pojęć i czynów, gdy zrodzą się decyzje i ukierunkują postępowanie, dusza zalśni całą gamą kolorów, by w końcu zlać się w jeden. Nie na zawsze. Przez całe życie aż do śmierci dusze zmieniają swą barwę w zależności od tego, co uroi się w mózgach ich cielesnych powłok, i od tego, co te powłoki uczynią...

Po lekturze tego cyklu zadawałam sobie tylko dwa pytania: Dlaczego historii Desmonda nie poznałam wcześniej? Tak, dobrze widzicie, historia mnie poruszyła i nabrałam ochoty na dalsze losy Zbawcy i Niszczyciela. Spotkałam się z recenzjami, które nie były zbytnio pozytywne, zarzucając serii nudę i zastanawiam się czy czytaliśmy tą samą książkę. Nie jest to możliwe, by określić tę serię miarą nudnej, na każdej stronie coś się dzieje, a wydarzeniami jesteśmy obarczani chyba bardziej niż sam Deasmond, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Pomimo tego, że wyobraźnia na temat dobra i zła jest dość niewyczerpalnym źródłem, to sądzę, że ta saga jest zgoła odmienna od innych.

Kreacja bohaterów jest dość zaskakująca, i nieszablonowa. Każdy z bohaterów, niezależnie od ich położenia w tej wojnie dobra ze złem, ma coś na sumieniu, a ich dialogi, może i są nacechowane dość często przekleństwami i zawadiackim humorem, to sądzę, że ma to swój urok, który na mnie podziałał. Desmond, to bohater idealny, jest czuły, bardzo męski, a w dodatku nieobliczany. Może ta ostatnia cecha, ze względu na to, kim jest, nie sprawia nacechowania pozytywnego, jednak nim w rzeczywistości jest. Wchłaniane przez niego dusze, mieszają mu w głowie, autor bardzo dobrze ukazał zmianę zachowania „pochłaniaczy”, gdyż w drugiej części poznajemy również Muriela. Taki zabieg, sprawia wrażenie jakbyśmy poznawali człowieka o rozdwojonej jaźni, chociaż lepiej by było napisać wielodzielnej. Jedynie, kto przeszkadzał mi w bohaterach, to Kristien, narzeczona głównego bohatera. Nie przypadła mi do gustu. Po prostu są czasem takie postacie, które irytują czytelnika swoim zachowaniem, oczywiście nie piszę, że autor coś źle utworzył, bo tak nie jest. Jednak po skończonym drugim tomie, chyba wiedziałam co mi się w niej nie podoba, ale dlaczego, nie zdradzę ; )

Wizja piekła przedstawiona przez Pana Pawła, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Brutalność i krew, chyba jest tym, co bardzo lubię. Nawet w naszych wyobrażeniach piekło, nie jest to miejsce sielankowe, lecz mogę zdradzić, że opisy, jakie są tutaj zawarte, zmienią wasze postrzeganie jeszcze bardziej. Być może taki zabieg miał za zadanie, zmusić nas do bycia dobrym? Morderstwa przewijają się prawie na każdej stronie, nie sądzę bym była tymi opisami przesycona, lub uznałabym je za zbędne. O nie, ponieważ życie Egzekutora, nie może należeć do łatwego i takie w rzeczywistości nie jest. Wszelkie intrygi napędzają tę historię niczym perpetuum mobile, ciągle tylko czekamy, co wydarzy się na kolejnej stronie, i czy „życie” Desmonda, kiedykolwiek będzie pozbawione krwi? Tego dowiecie się, sięgając po serię o diable nie z tego świata.

Książki są przeznaczone dla starszego czytelnika, ze względu na brutalność wielu scen, czy przekleństw. Można by uznać, że mężczyźni lepiej odnajdą się w tej historii, lecz jak ukazuje mój przykład, nawet i dziewczyny poczują się jakby ogień piekielny ich trawił. Nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po trzecią część, bo nie mogę się doczekać, co nowego autor wymyślił w sprawie Desmonda.