Dla młodzieży
Brylant świeci i w popiele - Natalia Zalewska
Ośmioletni Maks na własne oczy ujrzał jak jego mama zostaje
zamordowana, a on w odwecie również zabija osobę, a jedyne, co mu pozostaje to
ucieczka i tułaczka z dala od tej tragedii. Na jego drodze staje jednak Nestor,
można by powiedzieć mężczyzna o szyderczym uśmiechu, płonących włosach, z
rapierem w dłoni, przygarnia chłopca, lecz nie po to by zrobić mu krzywdę, lecz
przygarnąć go pod swoje skrzydła. Zaprzyjaźniają się, by po kilku latach
rozpocząć ich wędrówkę po innych wszechświatach, tylko, że gdy tylko się tam
pojawiają, trafiają w różne miejsca, a przecież Maks, nie wie nic o nowej
rzeczywistości…
Wspomnienia początkowe Maksa, gdy ma on osiem lat naprawdę
nastrajały mnie na dość mroczną historię o pewnym chłopcu, który możliwe, że
znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Nawet na początku nie
zwracałam uwagi na błędy, które gdzieś się pojawiały, lecz później niestety
było coraz gorzej. Jestem osobą, która jest w stanie przymknąć oczy na niektóre
błędy, jeżeli pojawiają się w tekście, jeżeli tylko historia i pomysł się
broni. Lecz im dalej w las, tym bardziej zaczęłam odczuwać znużenie pomieszane
z niezrozumieniem.
Jeżeli autor bądź autorka, chce wprowadzić człowieka w nowe
uniwersum, które jest pełny magicznych stworzeń, musi on pamiętać o tym, że
należy przedstawić wszystko szczegółowo, by czytelnik, czuł się jak u siebie w
domu. By chciał brnąć w ten nowy świat, aby mógł się w nim odnaleźć i pokochać.
Tutaj pomimo wszystko miałam wrażenie, że to normalny świat niczym nieróżniący
się od naszego, ale występują tutaj stwory, które w swojej charakterystyce nie
są zbytnio opisani, więc nie miałam pojęcia, kim lub czym, do końca są. Po
prostu chciałam przenieść się do innego świata, a otrzymałam taki sam, jaki mam
na co dzień, ponieważ wielu różnic nie dostrzegłam, ani w mowie, ani w ich
działaniach.
Bohaterowie, nie zapadają w pamięć, nie mają cech szczególnych,
są czasem wyjęcie z kontekstu. Nie wiem nawet jak ich opisać, ponieważ dialogi
nie były spójne. Wszystko można by opisać, jako niespójne, ponieważ nie mają
większej wartości poznawczej, a już o lubieniu nie ma mowy. Wiele wątków
dotyczących ich postępowania i myślenia nie jest wytłumaczone, ani rozszerzone.
Musimy przyjmować wiele za pewnik, chociaż do końca nie wiemy, czym pewnik w
ogóle jest. Już na samym początku dostrzegamy, że Maks zostaje przyjacielem
Nestora, ale skąd w ogóle ta zażyłość? Nie dowiadujemy się w tej sferze prawie
niczego.
Brnąc nieco bardziej szczegółowo, dochodzimy do samego
tekstu, który po prostu kuleje. Nie raz wam wspominałam, sama zapewne stwarzam
wiele problemów dla czytelników moich recenzji, bo nie jestem alfą i omegą, jeżeli
chodzi o konstrukcje zdań, przecinki i inne tego sprawy, ale oceniając tekst,
sprawdzam go pod względem zwykłego śmiertelnika, a nawet i wtedy wiele rzeczy
kuło w oczy. Najbardziej zwracałam uwagę na powtórzenia i na ubogie słownictwo.
Takie rzeczy widzi się w tekście. W tej książce została zastosowana większa
czcionka, która miała chyba wypełnić objętościowo, czy wizualnie książkę,
tworząc z niej trzystu stronicową powieść. Lecz jeżeli zrobilibyśmy z niego
tekst o zwykłej podstawowej czcionce, wyszłaby może ponad stustronicowa
książeczka. Samo to sprawia, że każde słowo, każdy akapit powinien być
dopracowany bardzo szczegółowo. Tutaj tego niestety zabrakło.