Huxley Aldous
Nowy wspaniały świat - Aldous Huxley
Nowy wspaniały świat, czy to nie brzmi strasznie utopijnie? Lecz czy nie jest tak, że każdy z nas w rzeczywistym świecie, w którym przyszło nam żyć, zmieniłby parę rzeczy? Jest wiele mechanizmów naszego świata, z którymi ja ogromnie się nie zgadzam. Jako ateistka, ucięłabym stawianie religii na pierwszym miejscu (jeżeli chodzi o sprawy państwowe, czy urzędnicze), dałabym każdemu po równo pieniędzy, a co się będę. Jak utopia, to utopia, a jak swój świat postrzegał Aldous Huxley?
Jest rok 2541, bądź inaczej 632 rok nowej ery „Ery Forda”.
Świat jest jednym państwem pod nazwą Republika Świata, w którym sztuczne
zapłodnienie, klonowanie jest na porządku dziennym. Wszystko rządzone jest
innymi prawami, można by wręcz rzec, iż jest to swoiste pranie mózgów, od
najmniejszych lat. Już od „zapłodnienia” wiesz, do jakiej kasty będziesz
należeć, co będziesz robić. Co powiecie na rozwiązłość seksualną? W końcu nie
ma w tym nic złego, lecz zastanów się dwa razy, czy taki świat wyzbyty z uczuć
byłby tym, w którym chciałbyś egzystować? Gdyż życiem tego nie można nazwać…
Należy wspomnieć, iż jest to klasyka antyutopii, a gdy
spojrzymy na datę pierwszego wydania, to nie pozostaje nam nic innego jak
ogromny zachwyt. Autor stworzył swoją wizję świata w roku 1932! Z jednej strony
jest to utopia, lecz z naszego punktu widzenia możemy określić ją mianem
antyutopii. Gdyż to, co się dzieje w przyszłości, jest wręcz nie do przyjęcia.
Nie ma takiego czegoś jak mama czy tata, nawet miłość nie jest tutaj określana.
Wszystko obraca się wokół słów: klonowanie, ulepszanie, a wszystko jest
opatulone Somą – narkotykiem, który jest podawany w każdej sytuacji.
Było to dla mnie dość niecodzienne doświadczenie, bo muszę
przyznać, iż nie jest to łatwa lektura. Trzeba mieć ogrom cierpliwości, więc co
za tym idzie dozę czasu, bo pomimo swej małej objętości, przekazuje w sobie
tyle treści, że nie sposób czytać ją szybko. Należy się w nią wkręcić i trwać w
niej przez całą lekturę, by zrozumieć nowy wspaniały świat, który przyszykował
nam Autor. Mam nadzieję, że również was nie zrażę, gdy powiem, że czytałam tą
książka chyba dwa tygodnie. Przerywałam, odkładałam, by ciągle w nią wkraczać,
gdy mój mózg odpoczął od tej dawki narkotyku, w postaci przyszłości nie z tej
ziemi. Nie jestem w stanie stwierdzić, co jest takiego w tej pozycji, że pomimo
przerw, denerwowania się nad jej niezrozumiałością, po zakończeniu jej jestem
wniebowzięta. To dopiero mistrzostwo pisarskie.
Nigdy nie odkładaj do jutra przyjemności, którą możesz mieć dzisiaj.
Nie będę pisać Wam o treści, o wydarzeniach w tej książki,
bo to jest zbędne. Historia jest spójna, a wy musicie postarać się podejść do
niej z pewnym dystansem. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, z jaką fala
krytyki musiał zmierzyć się autor, gdy wydał tą pozycję. Przecież w tamtych czasach,
to musiała być tak ogromna dawka science fiction, że mógłby zostać okrzyknięty
heretykiem stulecia. Składam swoje ciało w ogromne pokłony i mam ochotę czcić
wyobraźnię autora. Nawet wśród jego wyobrażeniach, znalazłam taką, która ma
swoje odzwierciedlenie w dzisiejszym świecie. Mianowicie chodzi o osoby
starsze, były one opisywane, jako takie, które nie miały zmarszczek, były
piękne, i ciągle jasno myślące, a wszystko za sprawą transfuzji krwi młodych
osób. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy dosłownie dwa dni później
przeczytałam, iż po przeprowadzonych badaniach, ta teza ma swoje medyczne
usprawiedliwienie. Dzisiejsi naukowcy odkryli, że podawanie, czy wręcz
transfuzja młodej krwi, sprawia, że komórki w naszym ciele rodzą się na nowo.
Czyżby to był wynalazek naszej rzeczywistości, a lekarstwo na starość zostało
wynalezione?
Skomplikowana, pełna filozofii książka, na takie połączenie
mówię głośne TAK. Nie wiem, co mogłabym wam innego o niej powiedzieć, by was do
niej przekonać. Książka po prostu broni się sama, jeżeli szukacie antyutopii,
która spowoduje, że zmienicie swoje spojrzenie na nasz świat, w którym przyszło
nam żyć, to nie pozostaje wam nic innego, jak sięgnąć po nią.