Dla młodzieży
Ogniste skrzydła - Karolina Wojtaszek
Jak już zapewne zauważyliście, co raz chętniej sięgam po polskich autorów, a półki z książkami już mi się uginają pod pozycjami rodzimych pisarzy. Niewiele więc myśląc, wymieniłam się z autorką książkami, otrzymując w zamian ten egzemplarz. Autorka pochodzi z Gliwic, więc jest to sąsiadujące miasto z moim miejscem zamieszkania. Gdy otrzymałam tą dość cienką książkę, myślałam tylko o tym jak bardzo się cieszę mogąc zapoznać się z wyobraźnią młodszej ode mnie autorki. Gdy widzę krótkie książki do ok. 200 stron, wymagam od nich odrobinę więcej. Gdyż na tak małej liczbie stron, uważam, że tekst i wydarzenia można dopracować co do literki. W opasłych tomiskach można wybaczyć małe uchybienia, gdyż reszta stron rekompensuje mały zawód. Niestety w tej historii, nie dostrzegłam wiele dobrego.
Victoria, to dziewczyna która nie zdając sobie sprawy z
własnego przeznaczenia, nagina zasady rządzące światem nastolatków. Ot tak
buntowniczka z wyboru, czy mowa tu o ubiorze, czy zachowaniu, nie ma większego
znaczenia. Dziewczyna wyróżnia się spośród tłumu, dzięki dobranych ze smakiem
ubrań oczywiście ze smakiem, mam na myśli mrocznych i wyzywających. Posiada przyjaciela
od wielu lat, który zawsze ją wspiera i niechybnie jest w niej zakochany, lecz
nie chce zdać się na ten najważniejszy krok, by jej to wyjawić. Niespodziewanie
na jej drodze pojawia się tajemniczy Roger, który odmienia jej życie o sto
osiemdziesiąt stopni. Gdyż dowiaduje się, że świat, jaki do tej pory znała,
wkrótce może się zmienić, a tylko ona może zmienić bieg zdarzeń. Zostaje ona
porwana, lecz nie jest to jej największy problem, gdyż musi zmierzyć się ze
światem, o którym do tej pory nie miała pojęcia.
Okej, ale jestem drugim najprzystojniejszym facetem na tym świecie zaraz za tym wspaniałym facetem, którego rano widzę w lustrze.
Opis, który Wam przedstawiłam, wydaje się mieć w sobie
pewien potencjał, który sprawia, że warto byłoby po ta książkę sięgnąć. Niestety,
w tej historii odnalazłam więcej minusów niż plusów. Do plusów zdecydowanie
należy okładka. Przyznajmy szczerze, szata graficzna ma ogromny wpływ na nasze
zainteresowanie pozycją. Mnie zdecydowanie przyciągnęła, płonący nagi anioł, na
czarnym tle, w tym wypadku zdziałał cuda. W prologu wkraczamy w świat smoków,
wojowników, czyli Chiny pełną parą. Lecz po wstępie i całej historii, nie
potrafiłam dostrzec zbytnio związku z zaznaczonym prologiem. Narracja okazała
się chaotyczna. Czytając kolejne strony nie zostałam dobrze wprowadzona w
sytuację, w której powinnam się odnaleźć. Czasami miałam wrażenie jakbym nie do
końca wiedziała, co wszystko ma ze sobą ma wspólnego ani czyje wspomnienia są
teraz przedstawiane. Brakowało mi tutaj opisów, one sprawiają, że książka
nabiera charakteru, gdyż dialogi nie należą do zbytnio trudnych do ukazania. Skrócone
opisy do minimum spowodowały, że historia jest błaha i nie trzyma czytelnika w
napięciu. Z każdą kolejną stroną przeskakujemy do kolejnych wydarzeń, a nic nie
zostaje wytłumaczone i nic nie zostaje nam w pamięci. Gdyby autorka, pokusiłaby
się o opisanie Miasta aniołów, czy przybliżenie czytelnikowi zamysłu wszystkich
wydarzeń, miało by to sens i podkreślałoby fachowe podejście. Ze zdawkowych dialogów
nie jesteśmy w stanie zbytnio się zorientować w historii.
Korekta leży i kwiczy. Literówki zepsują odbiór historii,
każdemu kto po nią sięgnie. Czasami zdarzało się tak, że kilkakrotnie musiałam
studiować zdania, by zrozumieć ich sens. Chaotycznie jest wręcz na każdym
kroku. Można również odnieść te stwierdzenie do bohaterów, którzy z każdą
stroną wykazywali inne cechy. Nie potrafię zrozumieć, czy to był celowy zamysł,
lecz w tej krótkiej historii nie sprawdził się w ogóle. Gdyż każda z postaci,
przybierając różne „twarze”, sprawia wrażenie jakby mieli rozdwojenie jaźni.
Niezbyt miłe odczucie dla czytelnika.