Norweskie noce - Derek Miller (recenzja premierowa)



Demencja starcza, to coś takiego, o czym niezbyt często się mówi, a gdy się zacznie taki temat, jest on tematem tabu, ponieważ trudno o takich sytuacjach rozmawiać. Tym bardziej, gdy dotyczy naszych bliskich, lecz co, gdy dotyczy to nas samych, a my po prostu tą wiadomość wypieramy?

Sheldon Horowitz jest byłym żołnierzem Marines, mając już 82 lata, ciągle wspomina wojnę w Korei i nie tylko. Przeprowadzka do Norweskiej stolicy nie jest dla niego miłą odmianą. Można by rzec, jest katorgą samą w sobie. Wnuczka wraz z mężem, stara się nim opiekować, lecz demencja starcza im w tym dość przeszkadza, jest jeszcze gorzej, bo „poszkodowany” uważa, że taka choroba wcale go nie nawiedziła. Niespodziewanie staje się on świadkiem morderstwa. Tak rozpoczyna się jego ucieczka wraz z siedmioletnim chłopcem. Tylko kto by się spodziewał, że będzie to również podróż po „nieistniejących” światach, z oprawą konfliktów międzynarodowych.

Zdecydowanie zaintrygowała mnie okładka tego thrilleru. Musicie przyznać, że ma w sobie pewną tajemniczość i jest dość mroczna. Czekałam więc z wytęsknieniem na głęboką psychologiczną treść i tym razem nie zawiodłam się na swoim przeczuciu. Treść uwikłała mnie tak mocno, że skończyłam ją w jeden dzień, nie potrafiąc się od niej oderwać, chociażby na chwilę. Przez około pięćdziesiąt pierwszych stron, wkraczamy wolnym krokiem w historię Sheldona, poznajemy go od różnych stron. Jego zgryźliwość jest strasznie pobudzająca i bardzo realistyczna. Sprawia, że mamy ochotę na więcej poznania jego spojrzenia na świat. Za każdym razem czekałam tylko na jakieś jego wypowiedzi, bo odznaczały się również ogromną inteligencją, która mnie pochłonęła całkowicie.  
Panika to nie to samo co strach. Każdy się boi. To mechanizm samozachowawczy, który wam mówi, że dzieje się coś złego i musicie uważać. O panice mówimy wtedy, gdy strach przejmuje kontrolę nad waszym mózgiem, robiąc z was niezdolne do niczego dupy wołowe.
Książka jest podzielona na wiele retrospekcji oraz na kilku bohaterów. Cały czas historia toczy się wokół ucieczki głównego bohatera i można by rzec niemego chłopczyka. Bo nie ma przecież możliwości porozumieć się, gdy jedna osoba mówi po angielsku a druga w kompletnie innym języku, w dodatku jest oszołomiona po stracie własnej matki. Dzięki temu zabiegowi poznajemy wiele historii, od wojny aż do życia codziennego. Istny misz-masz, który nie jest ani trochę na wyrost. Wspaniała lektura, w której każdy znajdzie coś dla siebie.

Wiele w tej historii się dzieje, a co najważniejsze, nigdy nie wiemy co zdarzy się na kolejnej stronie, a to ogromny plus. Na początku zastanawiałam się tylko, dlaczego uroczy staruszek nie zgłosił się na policję, lecz jest to później wyjaśnione. Wszystko w tej powieści ma swój określony czas i miejsce. Czytając ją, miałam wrażenie, że jest ogromnie dopracowanym dziełem, każde słowo ma swoje odzwierciedlenie w przekazie. Autor zasługuje na gromkie brawa, a ja się tylko zastanawiam, dlaczego mało osób chce przeczytać tę książkę, mam nadzieje, że tą recenzją Was do niej zachęciłam.

Wiecie jak to jest, gdy zamykacie oczy i wirujecie wokół własnej osi, a gdy je otwieracie nie wiecie gdzie jest góra a gdzie dół? Tak właśnie będziecie się czuć, gdy przeczytacie ostatnie zdania w tej książce. Zakończenie wywarło na mnie tak ogromny wpływ, że do tej pory zastanawiam się, co było prawdą, a co tylko jawą podczas wspomnianej już wcześniej demencji. Czy tak naprawdę demencja byłą demencją, czy może kompletnie coś zgoła odmiennego zdarzyło się w tej historii? Nie jestem w stanie Wam odpowiedzieć na te pytanie, gdyż dopóki nie przeczytacie tej pozycji, nie będziecie w stanie zrozumieć jak teraz się czuję.

Za wkroczenie w wiele światów dziękuję wydawnictwu Feeria.