Mroczne umysły - Alexandra Bracken

Mroczne umysły - Alexandra Bracken

Każdego dnia odkrywam swoje gusta czytelnicze na nowo, bo gdy już wiem w jakie książki uwielbiam się zagłębiać, to przychodzi taka lektura, która zaburza mi całą pewność jaką do tej pory miałam. Przeczytałam wiele pochlebnych recenzji o Mrocznych umysłach pióra Alexandry Bracken. Nie wiele więc myśląc i bez zbędnego zagłębiania się we własne wątpliwości, sięgnęłam po nią.

Ruby, jest jeszcze dziesięcioletnim dzieckiem, gdy na świecie inne młode osoby dziesiątkuje choroba - OMNI. Ocaleni, nie należą jednak do szczęśliwców, ponieważ zyskują przedziwne moce, które według rządu, a przede wszystkim według dorosłych, jest zagrożeniem dla pozostałych. Dlatego jak wszem i wobec wiadomo, z nieznanym lepiej walczyć niż poznawać, dlatego zostają oni zsyłani masowo do obozów, w których są przydzieleni do pięciu różnych frakcji rozróżnianych kolorem. Każde z nich może zostać przydzielone do jednego z kolorów: Zielonego, niebieskiego, żółtego, pomarańczowego oraz czerwonego. Ruby zostaje przydzielona do tych pierwszych, kiedy tak naprawdę przynależy do pomarańczowych. Już na samym początku mnożą się czytelnikowi pytania w głowie. Jak to w ogóle możliwe? Kolory te oznaczają różne rzeczy, a jak wyobrazimy sobie te kolory przed oczami, wiemy, że im kolor bardziej agresywny, tym większa odpowiedzialność jak i siła na nich ciąży. Czy ja napisałam odpowiedzialność? Miałam na myśli pewność śmierci. Chociaż z drugiej strony, jedno łączy się z drugim.
Najmroczniejsze umysły skrywają się za fasadą najzwyklejszych twarzy.
Dzielenie społeczeństwa na frakcje jest już pomysłem dość często używanym w literaturze, dlatego zagłębiając się w kolejne rozdziały, traciłam powoli zainteresowanie tą pozycją. Bo fakt, można wykorzystać oklepany temat, lecz trzeba mieć pomysł jak go rozwinąć. Niestety, dla mnie dwudziestotrzyletniej dziewczyny, realizacja pomysłu była niezbyt udana. Racja, książka należy do tych, które bardzo szybko się czyta. Przez pierwsze sto stron, byłam bardzo ciekawa co wydarzy się dalej, ciągłe pojawiające się pytania w mojej głowie, były motywujące do zagłębiania się w lekturze. Lecz nagle zaczęłam przyglądać się jej nieco z innej strony. Analizowałam zachowanie czy wypowiedzi bohaterów, i dostrzegłam pewne nieścisłości. Spowodowały one, że po przeczytanej lekturze zaliczyłam ją do przeciętnych, nic nie wnoszących do mego życia zwykłych czytanek na nudne dni.

Najbardziej denerwowały mnie pewnego rodzaju anomalie w zachowaniu głównej bohaterki. Czasem miałam wrażenie, jakbym czytała wypowiedzi małej dziewczynki, czyli adekwatne do jej wieku, a czasem, przemyślenia osoby dorosłej która wiele doświadczyła w swoim życiu. Oczywiście, opisany obóz „rekreacyjny” ma wpływ na zachowanie dzieci, w szczególności, gdy są oni w wieku dojrzewania. Lecz czy nie powinno być tak, że dzieci, które są zmuszane do katorżniczej pracy, bez styczności z jakąkolwiek formą wychowania intelektualnego w postaci szkoły, powinny być swego rodzaju wyrzutkami? Nie powinni być zdolni do podejmowania racjonalnych działań, no chyba, że ma tu miejsce zamysł autorki, że osoby „zarażone” chorobą OMNI są ponadprzeciętnie inteligentni. Sądzę jednak, że tego nigdy się nie dowiem.

Książka pomimo kreacji bohaterów, jak i nieścisłości, które mogą być wyłącznie moim wrażeniem, to bez zagłębiania się w poszukiwanie drugiego dna, czyta się ją szybko i bezboleśnie. Ciągle powtarzam sobie, że nie każda przeczytana przeze mnie historia, musi być świetlista perełką. Są też takie, które zapełniają nam wieczór, gdy nie mamy nic lepszego do zrobienia. Nie mniej jednak, w swojej podróży między fantazjami autorów, szukam zawsze tych najjaśniejszych diamentów, które zajmują honorowe miejsce na półce. Autorka niestety nie zaintrygowała mnie tak bardzo swoją wizją przyszłości, bym zasięgnęła po kolejny tom tej serii, który ukazał się trzynastego sierpnia tego roku, czyli całkowicie niedawno. Autorka jest dość młoda, i po przeczytanych recenzjach w sieci, mogę z całą pewnością stwierdzić, że grono jej fanów ciągle się powiększa, niestety ja do tego grona nie należę, lecz kto wie… może kiedyś.