Dar Julii - Tahereh Mafi

Dar Julii - Tahereh Mafi

Odkąd rok temu trafiła w moje ręce pierwsza cześć przygód Julii, wiedziałam, że pozostanie ona w moim sercu na dłuższy czas, a z papierowymi egzemplarzami nie będę chciała się rozstać jeszcze przez długi czas. Wtedy z niecierpliwością wyczekiwałam dnia premiery drugiej części, następnie trzeciej, zarazem ostatniej części trylogii o dziewczynie, która czuje się obco we własnym ciele. Gdy mój wzrok przebiegał po kolejnych zdaniach Daru Julii, zaczęłam sama w sobie krzyczeć: Nie czytaj tak szybko, delektuj się. Niestety, to były tylko pobożne życzenia. A przy moim nawale pracy, pochłonęłam ją w ciągu dwóch dni i niesmak pozostał do dziś. Nie martwcie się, nie chodzi o zawód pisarski, a o zawód, iż moje spotkanie z tytułową bohaterką właśnie się zakończył.

Julia i w tym tomie nie daje o sobie zapomnieć, zmienia swoje życie i sposób postrzegania przez nią świata. Zrozumiała, iż w obliczu wojny, musi się wziąć w garść i postanowić, co zrobić z życiem swoim, jak i innych. Julia przechodzi metamorfozę pod okiem Warnera, staje się kobietą twardą, stanowczą i przede wszystkim pragnącą zemsty. Komitet Odnowy powinien zacząć martwić się o swoje istnienie, bo nie ma nic gorszego, od kobiety, która posiada ogromną siłę, a jej zdeterminowanie jest w stanie zmienić bieg historii. Warner towarzyszy Julii prawie na każdym kroku, a jego miłość, da o sobie znać nie jeden raz i wcale nie na krótki czas. Czy Julia znajdzie sprzymierzeńców, do swojej na pierwszy rzut oka samobójczej misji? Czy odnajdzie swoich przyjaciół, w pogrążonym wojnie świecie? Tego dowiecie się w części, która wszystko wytłumaczy i spowoduje, iż będziecie musieli zbierać szczękę z ziemi.
Słowa, myślę sobie są takie nieprzewidywalne. Żaden pistolet, miecz, armia ani król nie mogą się mierzyć z potęgą jednego zdania. Miecze mogą ranić i zabijać. Słowa zagnieżdżają się w naszych ciałach i pasożytują w nich jak robactwo. Niesiemy je ze sobą w przyszłość, nie mogąc się od nich uwolnić.
Nie spodziewałam się, że autorka może mnie czymś zaskoczyć, a jednak jej się udało. Zmiana, jaka nastąpiła w zachowaniu głównej bohaterki, spowodowała, że jeszcze bardziej ją pokochałam. Szara myszka, ciągle użalająca się nad sobą, stała się stanowczą osobą, która swoimi postanowieniami i zachowaniem mogłaby przewodniczyć nie jednej organizacji, stawiając czoła wyzwaniom, nowo powstałego świata. Lecz nie martwcie się, Julia nadal będzie musiała walczyć z własnymi demonami, tylko demony te, będą dotyczyły jej uczuć. O Adamie również nie zapomnimy w tym tomie, lecz konflikt wszystkich czytelniczek pomiędzy Adamem i Warnerem, może nieco zmienić kierunek. Więcej nie zdradzę.

Autorka zdecydowanie należy do tych, którym należą się pokłony za stworzenie takiej historii, o której nie chce się i nie można zapomnieć. Wnioski, które wysnuwałam z poprzednich części, dotyczące Julii jak i wydarzeń z nią związanych, legły w gruzach już na początkowych stronach historii. Nie mogłam zrozumieć takich obrotów spraw, dopóki nie doczytałam ostatniej strony. Gdy Twoje oczy będą śledziły ostatnie zdanie, zrozumiesz wszystko, a zarazem nic. Tak, zakończenie jest jedynym aspektem, który mi się nie podobał, ale tylko ze względu na to, iż wszystko wydarzyło się tak szybko i zostawia w czytelniku pewną dozę niepewności co do następnego dnia bohaterki. Lecz tą historię będziemy musieli dopisać sami, więc niezależnie jak bardzo, będzie Wam to zakończenie przeszkadzać, to sądzę, iż jest to zabieg celowy, który ma za zadanie sprowokowania dyskusji. Lub wręcz odwrotnie, może pewnego dnia autorka powróci do Julii i sprawi czytelnikom ogromną radość, kontynuując tą jedyną w swoim rodzaju wyprawę, do świata paranormalnego. A waszą jedyną zagwozdką, będzie czy Julię pokochacie, czy wręcz znienawidzicie.

Reasumując, jeżeli macie lub chcecie mieć tą powieść w swojej biblioteczce, niezależnie czy w rzeczywistej, czy wirtualnej, doceńcie lekkie pióro Tahereh Mafi i jej wyobraźnię, która potrafi wywołać tak sprzeczne emocje.
I niestraszny mi strach, nie pozwolę mu już sobą rządzić. To strach powinien się mnie bać.