Jesienna miłość - Nicholas Sparks

Jesienna miłość - Nicholas Sparks

Czy jest taka możliwość, że mój odbiór książki, zepsuł obejrzany przeze mnie kilkanaście razy film? Niestety w tym wypadku taka sytuacja nastąpiła. Jestem jedną z tych osób, które są zakochane w filmie. Myślałam, że książka dopełni całość, i słowa pisane uzupełnią tą historię, która według mnie wiele zmienia w postrzeganiu świata. Byłam przygotowana na pewne nieścisłości, lecz nie myślałam, że aż tak wielkie.

Siedemnastoletni Landon Carter, to chłopak który stoi przed trudnym wyborem, co powinien robić w dorosłym życiu. Jego ojciec-kongresman, wcale mu w tym nie pomaga. Jak to tato, chce dla syna jak najlepiej, lecz w większości przypadków patrzy wyłącznie na siebie. Zwraca uwagę tylko na to, gdzie on sam, chciałby by jego syn w przyszłości się znalazł. W ostatniej klasie szkoły średniej, jest również Jamie Sullivan – córka miejskiego pastora. Jej osoba jest wyłącznie doceniana przez osoby starsze, a kontakty z rówieśnikami ograniczają się do minimum. Czyżby nierozstawanie się z Biblią, jest tego powodem? Czy może ciągłe niesienie pomocy innym, jest aż tak niepożądane przez jej znajomych? Znoszone sweterki, brak makijażu i ciasny kok na głowie to jej znak rozpoznawczy, lecz nikt tak naprawdę jej dostrzec nie chce. Wszystko się zmienia, gdy zostaje wystawiona wzruszająca sztuka, a drogi tych dwóch, jakże różnych nastolatków się splatają, lecz czy coś dobrego może z tego powstać? Nic nie wskazywałoby na powstający romans, ponieważ podczas jednej z ich rozmów, dziewczyna wymaga na chłopaku obietnicy, by nigdy się w niej nie zakochał. Ale jak wiadomo, obietnice uwielbiają, gdy się je łamie.
Człowiek wie, że to miłość, kiedy chce przebywać z druga osobą i czuje, że ta druga osoba chce tego samego.
Oczekiwałam na książkę, która wyciśnie ze mnie wszystkie moje smutki, która spowoduje, że docenię własne życie jeszcze bardziej, niestety tak się nie stało. Fakt, jest to książka bardzo lekka, przyjemna i gdy po nią sięgniemy, przeczytamy ją w jeden wieczór. Z góry przepraszam za ciągłe porównywanie ją do filmu, ale uważam, że scenarzysta wyciągnął z książki najważniejszą i najlepszą część, czyli tylko ogólny zarys, a resztę pięknych chwil dopisał sam i tak powstał najpiękniejszy film. W książce moim zdaniem nawet w tak krótkiej, można było opisać więcej romantycznych historii, jest ich odrobinę za mało jak na mój gust. Sytuacje wydają się niezbyt realistyczne, chociaż z drugiej strony, nie wiem o latach pięćdziesiątych zeszłego wieku zbyt wiele. Miałam wrażenie, że ciągle mi czegoś brakuje, a historia jest napisana odrobinę po macoszemu. Nie mniej jednak, wątek przedstawionej miłości jest piękny. To było moje pierwsze spotkanie z autorem, chociaż nie należy ono do bardzo udanych, powrócę do autora, gdyż wiem, że w swoich książkach posiada parę perełek.

Jest mi niezmiernie przykro, że tak książka mnie rozczarowała, ale może tylko ja takie mam odczucia, a Wam się ogromnie spodoba. Polecam więc ją Wam, z nadzieją, że odnajdziecie w niej więcej magii, niż ja dostrzegłam.

Dla podbudowania tej recenzji, piosenka z filmu w wykonaniu Mandy Moore, którą mogę słuchać i słuchać..