Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding

Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding

Po przeczytanej książce nasuwa się pytanie: Och Bridget co z Ciebie wyrośnie? Któż by nie widział ekranizacji tej książki, chyba takiej osoby nie ma. Problem z ekranizacjami jest taki, gdy film okazuje się lepszy od lektury. Rzadko spotykane zjawisko, lecz w tym przypadku można nakleić na nią właśnie taką łatę.

Dziennik, perypetie bohaterki, która ma problem z: papierosami, alkoholem, kaloriami, zaakceptowaniem samej siebie, wiekiem, panieństwem, rodzicami, znajomymi i tak by można wymieniać w nieskończoność. Problem przedkłada inny problem, gdy już wychodzi na prostą, coś jej się udaje, to wtedy czas na krach. Dziennik jest pewną formą samooceny, każdego dnia, wpisuje liczbę spalonych papierosów, wypitych jednostek alkoholu, zjedzonych kalorii, zakupionych zdrapek, oraz rozpisywanie własnego życia w zależności od humoru na minuty spędzone na różne rzeczy.
Jones jest nieporadna, chciałoby się napisać, typowa blondynka, lecz chyba w dzisiejszych czasach byłoby to zbyt obraźliwe dla niej oraz innych. Wszędzie towarzyszy jej pech, spotyka niewłaściwych mężczyzn, okłamuje samą siebie w obietnicach: Dzisiaj sobie wybaczę, jutro zacznę dietę. I tak w kółko. Na jej drodze miłosnej staje dwóch mężczyzn, jeden z nich okazuje się no właśnie kim? A drugi, dostarcza nam nadziei, że Bridget na coś w tym życiu zasługuje.

Plusy:
+ Niektóre zdania są naprawdę dobre, mają w sobie przekaz, który powoduje, że przemyślenia bohaterki trafiają w cel, współczesnych myśli kobiet na całym świecie
+ Krótka, dość ściśnięta historia o kobiecie, która chce coś osiągnąć, lecz z drugiej strony nie wie jak to osiągnąć.
+ Dość trafne przedstawienie kobiety, która wiecznie jest na diecie, każda z Was która należy do takiego grona, powinna przeczytać skąd się biorą kalorie. (Bo przecież zjedzenie pudełka lodów nie jest czymś złym, bo jest to w miarę płynne?)
+ Prosty, nieskomplikowany język pisany

Minusy:
- W połowie książki panna Bridget przestała śmieszyć, kolejne narzekania, walki z dietą i innymi nałogami, był już dość żenujący
- Nie spodobała mi się kreacja kobiety przez autorkę, ja rozumiem, że niektórzy nie mają ręki do technologii, ale żeby nie potrafić zaprogramować nagrywania, czy nawet, nie potrafić kompletnie nic ugotować, panna zbyt głupia by mogła zmądrzeć, trochę to uwłaczające dla nas kobiet.
- Używki, osobny temat, przedstawiony dość na wyrost, bo czy tylko mi się zdaje, że codzienne spożywanie alkoholu, jest już alkoholizmem? Tym bardziej, że nie jest to 1 czy 2 porcje tylko kilka.
- Kobiecie naprawdę w ciągu roku( gdyż tyle czasowo obejmuje książka), nie jest w stanie przytrafić się aż tyle złych rzeczy, a może się mylę?

Minusy i plusy się zrównoważyły, co oznacza, że powieść należy do przeciętnych, rozumiem, że jest to komedia, która ma nas rozbawić, lecz każda książka powinna nas czegoś nauczyć, niestety, dzięki niej nie dowiedziałam się niczego sensownego o życiu. No chyba że tego: bądź głupiutka, a większość zostanie Ci wybaczone, dość marne stwierdzenie, lecz nie potrafię wyciągnąć z tej historii nic więcej. Historia ta wpasowała się już w kanon książek: Które trzeba przeczytać, jednym może spodoba się bardziej, innym, tak jak mi mniej. Ja zdecydowanie w tym przypadku zostaję przy filmie, który naprawdę mnie bawi.