Kasztanowy ludzik - Søren Sveistrup



Tytuł oryginału: The Chestnut Man
Liczba stron: 464 
Data wydania: 2 październik 2019 r. 




Jeżeli znalazłeś kasztanowego ludzika, to znaczy, że jest już za późno...
Psychopata terroryzuje Kopenhagę - krwawo morduje swe ofiary, a na miejscach zbrodni pozostawia ręcznie zrobione kasztanowe ludziki.

Policja szybko odkrywa, że ślady w tajemniczy sposób prowadzą do dziewczynki, która została uznana za martwą – chodzi o porwaną rok wcześniej córkę minister spraw społecznych. Do jej zabicia przyznał się pewien mężczyzna, a sprawę uznano za wyjaśnioną.

Tragiczny zbieg okoliczności czy też te dwie sprawy faktycznie łączy coś mrocznego? Kim jest tajemniczy morderca? By ocalić niewinnych, detektywi muszą połączyć siły i toczyć walkę z czasem. Ponieważ szaleniec ma misję, która jeszcze się nie skończyła... Nikt nie jest bezpieczny!*


Co będę kłamać, nie czytam za często kryminałów czy thrillerów, chociaż w ogólnym rozrachunku, trochę się ich przewinęło przez moje czytelnicze życie. Jesień i spadające wszędzie kasztany doprowadziły mnie do Kasztanowego ludzika i uznałam, że warto spróbować, w końcu raz na jakiś czas można zaszaleć.

Na okładce widnieje tekst, że Søren Sveistrup to autor scenariusza The Killing - znów nie będę mówić nieprawdy, ale serialu też nie oglądałam, ale zaintrygował mnie fakt, że na pewno na treść będzie miał duży wpływ scenariuszowe doświadczenie autora i się nie myliłam. Nie powiem, że łatwo było się wkręcić w treść historii. Dało się w niej odczuć charakter scenariusza, gdzie wypowiedzi bohaterów były proste często w formie odbijanej piłeczki, opisy długie, ale zarazem wprowadzające czytelnika do tego mrocznego świata i oczywiście krótkie rozdziały, które kończyły się w większości zapierającą dech sytuacją lub wypowiedzią, co powodowało, że czym prędzej musiałam przewrócić stronę, by dowiedzieć się czegoś więcej.

I naprawdę im dalej w las, tym ciekawej. Gdy przyzwyczaiłam się już do stylu autora poszło już z górki i strony przewracały się same. Łączenie historii, w których nic nie jest wiadome, a przede wszystkim wracanie do niby zakończonych śledztw było naprawdę niezłą rozrywką, bo co chwilę były odkrywane kolejne karty.

Bohaterowie przedstawieni w Kasztanowym ludziku są często spowici maską codzienności. Uśmiech i wyrachowanie w każdym dniu, był tylko maską pod którą skrywało się wiele sekretów, które autor powoli zaczął nam ujawniać w kolejnych rozdziałach. Na wielki plus można odnotować historie opowiedziane z różnych perspektyw, daje nam to poczucie, że tragedia jednej osoby, daje się odczuć w różnych innych aspektach życia, a przede wszystkim ma wpływ na dużą grupę ludzi.

Obszerna historia, która została dobrze opowiedziana, trzymająca w napięciu, to naprawdę bardzo dobry wybór na jesienne wieczory i pamiętajcie, uważajcie na kasztanowe ludziki.