Lawenda - Ewa Formella

Gdy myślicie o najstarszym zawodzie świata, zapewne przed oczami, widzicie kobiety, które stoją przy przydrożnych lasach i kuszą swoimi długimi nogami, krótkimi spódniczkami oraz wyuzdanym makijażem. Nie wiem jak wy, ale ja mam taki obraz, jeżeli chodzi o panny lekkiego obyczaju, lecz co jeżeli powiem Wam, że są również takie, które są traktowane jak księżniczki?

Lawenda to dość nietypowa książka, opowiadająca o kompleksie rozkoszy, który mija się z powszechnym myśleniem o sprzedawaniu własnego ciała. Kobiety są nazywane mianem kwiatów, mamy Magnolię, jak również i Lawendę. Przebywanie z Lawendą, jest opatrzone wysokim rachunkiem, lecz dewizowych klientów, po prostu na to stać. Historia jest bardzo dobrze przeplatana historią Magnolii, która jest „ogrodniczką” wszystkich jej kwiatów, poznaje ona Pawła, który przyjechał ze Stanów Zjednoczonych by napisać o tym książkę. Lecz z drugiej stronę mamy historię Lawendy, kobiety, która chciałaby skończyć z tą pracą i móc zacząć nowe życie, czy jej się to uda?

Jeżeli zerkniemy na okładkę, to nigdy, ale przenigdy nie pomyślałabym o tym, że może wnieść w moje życie takie wyuzdane treści. Bardziej oczekiwałabym po niej opowieści romantycznej na miły przyjemny wieczór. Była to jednak historia tak wspaniała, że w jeden wieczór nie mogłam się od niej oderwać. Oczywiście, większość z Was zaczytanych w powieściach kobiecych, może uznać ją za dość szablonową, może nazbyt przewidywalną, lecz nie dla mnie. Ja mogę na palcach jednej ręki zliczyć, ile to literatury kobiecej do tej pory przeczytałam.

Naprawdę nie sądziłam, że Pani Ewa wciągnie mnie w wir historii o Małgorzacie i Adzie tak bardzo. Uwielbiam czytać książki o naprawdę trudnych tematach, książka o dziwkach, zapewne do takich należy. Mamy tutaj historię z wieloma retrospekcjami. Jest to książka wielowątkowa i pomimo swoich dwustu stron, jest dopasowana idealnie. Wiele wyznań bohaterek jest dobrze usytuowane i chwytają czytelnika za serce. Można by również pokusić się o opinię, iż jest to historia zaskakująca w swej prostocie. Język jest prosty i dość plastyczny, dlatego czyta się ją przyjemnie.

Autorka według mnie starała się przekazać historię, opatrzoną wielkimi rozterkami i sprawiającymi ból wspomnieniami. Każda kobieta, uwielbia czuć się jak księżniczka, w szczególności, jeżeli jest to poparte czynami. Mogłoby się zdawać, iż jest to historia cud miód malina, która z kobiet chciałaby zrezygnować z takiego luksusu, ogromnej ilości pieniędzy czy adoratorów z całego świata? Właśnie na takim skraju znalazła się Lawenda, mając dwójkę własnych dzieci, zaczyna dostrzegać pewien dysonans, że luksus przypłaca brakiem więzi ze swoimi małymi bliźniakami.

W tak małej liczbie stron, znalazły się tak skrajne emocje, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Musze przyznać, że pierwszy raz zdarzyło mi się wzruszyć. Lecz nie zdradzę Wam, dlaczego tak się stało. Bohaterowie według mnie są autentyczni, nie zauważyłam ani razu, by coś było na wyrost lub by zbytnio byli oni przerysowani. Należy wspomnieć, iż w kilku słowach od autorki, dowiemy się, że historia była inspirowana pewnymi pogłoskami. „Nie wiem, czy istniała naprawdę, czy była tylko wymysłem ludzi.” Jest to, więc historia opatrzona dobrym wykorzystaniem wyobraźni dotyczącego kobiet, które znalazły się w takiej sytuacji życiowej.

Podsumowując, jest to bardzo dobra książka, w dążeniu do marzeń prawdziwej kobiety, nawet skrzętnie skrywanych, takich jak, dzieci, ślub czy po prostu kontakt z rodziną. Dla wielu z was, temat może wydać się kontrowersyjny, a zarazem przewidywalny, lecz dla mnie była to podróż, w te jesienne wieczory do Trójmiasta. Zdecydowanie zaskakująca i chwytająca za serce czytelnika, bądź raczej mogę zawęzić ten krąg do czytelniczek. Polecam wam dziewczyny, tą historię, sięgnijcie po nią, a na pewno nie pożałujecie swojej decyzji. Bo właśnie o to chodzi w życiu: By nie żałować niczego, niezależne od tego, jaki byłby nasz wybór.

Za zapoznanie się z tą historią dziękuję Autorce oraz akcji: Polacy nie gęsi i swoich autorów mają