Grzechòt - Maciej Lewandowski


Liczba stron: 336 
Data wydania: 24 kwiecień 2024 r. 
Wiek: 16+

Dziecięca ciekawość potrafi zwieść na manowce

W ciepłe wakacje młody Jakub przedziera się przez ogrodzenie na działkę zwariowanego sąsiada, o którym krążą legendy. W jego starym sadzie znajduje szopę, a w niej pozbawione kół czarne auto. Utracona kropla krwi to według Kuby niewielka cena za błyskotkę ukradzioną z pakamery. Do czasu… Metaliczny smak juchy obudzi bestię w czarnym pojeździe.



Nie od dziś wiadomo, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. W przypadku książki Grzechòt nie było wcale inaczej. Jeżeli dodamy do tego dziecięcą ciekawość to już mamy problem murowany.

A wyobraźnia ma to do siebie, że współgra z legendami, niesamowitymi historiami i upiornymi opowieściami.


Nie wiem czy można tak napisać o powieści grozy, ale bawiłam się świetnie. Historia toczyła się płynnie do przodu i z każdą stroną była odkrywana coraz mroczniejsza historia z dreszczykiem. Właśnie określiłabym to jako dreszczyk, trochę lekkiego niepokoju, jednak do strachu w moim mniemaniu trochę jej brakowało. 

Niebywałe było zaczerpnięcie inspiracji z miejskich, czy wiejskich legend. Myślę, że każdy z nas słyszał: uważaj bo ktoś cię zabierze. Z punktu psychologicznego i z tego co wiemy teraz, że zasiewanie w dzieciach takiego strachu przed "ukradnięciem" nie jest zbyt dobrym posunięciem, ale w przypadku Grzechòtu świetnie to zagrało i przypadkowy splot różnych zdarzeń sprawił, że zło mogło się narodzić w swojej pierwotnej formie.

Grupka dzieciaków w tym jedna dziewczyna, przywodzi na wzór Stranger Things, ale skoro uwielbiamy taką kreację, to dlaczego tego nie wykorzystać. Nie mam nic przeciwko inspiracjom, tylko trzeba to dobrze rozegrać, w książce Macieja Lewandowskiego było nie najgorzej. Ale pomimo wszystko nie zapałałam większym uczuciem do żadnego z bohaterów. Dla mnie nie wyróżnili się niczym nadzwyczajnym.

Plusem na pewno jest to, że jest to historia do połknięcia na raz, taka dość dobra lektura, na wieczór pod kocem. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o samym wydaniu: piękne zadrukowane brzegi, twarda oprawa i matowa okładka. 

Jeżeli macie ochotę na dreszcz niepokoju w pięknym wydaniu, to polecam.


Opinia powstała przy współpracy z wydawnictwem Mięta