Projekt Szekspir (Przepaść czasu - Jeanette Winterson)


Największe zaskoczenie, jakie kiedykolwiek może spotkać takiego czytelnika jak ja, i zapewne was, jest wtedy gdy otrzymujecie do ręki niespodziewaną książkę. Nie słyszeliście o niej, nie wiecie co w sobie skrywa, nawet pal licho już ten opis. To wszystko nie ma tak naprawdę znaczenia, bo gdy zaczynacie wczytywać się w treść, to jesteście poruszeni i oczarowani. Tak właśnie było z Przepaścią czasu Jeanette Winterson.

Dla tych, którzy nic o niej nie wiedzą (tak jak ja zresztą przed otrzymaniem jej w swoje dłonie), to jest to książka inspirowana jednym z dzieł Szekspira, a mianowicie Zimową opowieścią. Tak, tak, to czysta inspiracja, która powstała ze względu na Projekt Szekspir, gdzie przez następne lata, inni poczytni Autorzy, będą próbowali swoich sił w stworzeniu kolejnych powieści, czerpiących z innych dzieł zmarłego prawie 400 lat temu Autora. Musicie przyznać, że to nie lada gratka. Nawet dla mnie samej, która tak na marginesie ma zamiar się przyznać do tego, że żadnego dzieła Szekspira nie przetrawiła. Ale byłam młoda, głupia i od niedawna mam zamiar zmienić tę postać rzeczy. Ba! Nawet zakupiłam sobie dzieła Szekspira, by się w nich zakochać. Lecz o czym to ja? No właśnie…

Myślę, że nie zanudziłam was tym wstępem, ale jestem wręcz wniebowzięta tym pomysłem. Nie wspominając już o tym, jak zacieram ręce, by w przyszłości przeczytać kolejne tytuły owych inspiracji. Co do Samej Jeanette Winterson, jest ona uważana za czołową przedstawicielkę literatury feministycznej. I co najdziwniejsze, i muszę się do tego przyznać z ciężkim sercem, że Przepaść czasu to poniekąd literatura obyczajowa. Przecież ja nie lubię tego gatunku! Ale czy na pewno? W takim wydaniu, z taką historią i genialnym stylem, to ja mogę się do tego gatunku przekonać. Oczywiście pierwowzorem była Zimowa opowieść Szekspira, której tak naprawdę nie da się przyrównać do żadnego gatunku, ale znajduje się ona pomiędzy romansem a tragedią. I tak samo jest w powieści Winterson. Nie da się do końca określić, jaki gatunek tutaj znajdziecie, gdyż znajduje się w tych niewielu stronach, tak wiele emocji i przemyśleń, że zaliczenie jej do jednego gatunku byłoby grzechem.

Nie mniej jednak, to historia Perdity, która została porzucona przez ojca – Leo. Twierdził on, że jest ona bękartem, i tak oto rozpoczyna się jej wędrówka, tylko zapewne nikt by się nie spodziewał, że los tak bardzo potrafi sobie z nich zakpić. To zarazem smutna i dosadna treść, która wpływa na czytelnika z powodu wielu znaczeń, które jesteśmy w stanie w niej odnaleźć.
Potrzeba tak niewiele czasu, żeby zmienić życie, i potrzeba całego życia, żeby zrozumieć tę zmianę.
Treść, bohaterzy i cała otoczka jest tak sprawnie poprowadzona i przedstawiona, że ciągle mamy ochotę brnąć w nią dalej i dalej i wcale nie chcemy tej przygody przerywać. Nawet pomimo tego, że nie jest to szczęśliwa historia, a ściślej mówiąc, jest to po prostu pewna historia, która mogła się wydarzyć gdziekolwiek i komukolwiek, z wieloma tragicznymi wypadkami. To zarazem poszukiwanie prawdy, ale i jej zakopywanie. Nie znajdziecie w tej treści wartości tego bądź tamtego, wszystko się tu splata, jest przedstawione klarownie, a przede wszystkim wiele z przemyśleń, czy dialogów się tu znajdujących ,ma niesamowity wydźwięk, który przemawia wprost do nas. Warto czasem przy niektórych słowach przystanąć, zadumać i poznać jej drugie dno.
Zawsze mówię jej prawdę – w każdym razie tyle prawdy, ile trzeba.
Każdy z nas popełnia błędy. Jedni popełniają ich mniej, drudzy więcej, ale każdy ma coś na swoim sumieniu. Najważniejsza lekcja jednak z tej pozycji wypływa taka, że trzeba się na nich uczyć. Każdy z tych bohaterów je popełniał, i zapewne będą popełniać kolejne, ale może ich zachowanie i wypowiedzi wpłyną na was samych? Mam nadzieję, że ta lektura wpłynie na was pozytywnie, a przede wszystkim ochoczo będziecie przewracać kartki. Osobiście polecam tę pozycję wszystkim, niezależnie od tego, czy lubicie Szekspira, czy nie.
Zresztą czym jest pamięć, jeśli nie bolesnym sporem z przeszłością?
Już tak na sam koniec muszę wspomnieć, że nie musicie się martwić, że nie znacie pierwowzoru. Wszystko jest wytłumaczone na samym początku, w rozdziale Oryginał, gdzie znajdziecie streszczenie Zimowej opowieści

Za tę niespodziewaną treść dziękuję: Grupie Wydawniczej Publicat S.A


A więcej o Projekcie możecie dowiedzieć się z tego filmiku: