Atamańczuk Adrian
Arlin - Adrian Atamańczuk
Fantastyka to bardzo wielki wór, z ogromem różnych
podgatunków. Bardzo niewielu autorów sięga do tej pospolitej fantastyki, która
przenosi nas do jakiegoś wymyślonego świata, a wszędzie słyszymy świst mieczy,
toporów, strzał, a szeptem wypowiadane są klątwy. Adrian stworzył właśnie taką
historię, w której aż miło się zagłębiać.
Tytułowa Arlin, to kobieta niebanalna, która odgrywa główną rolę
w pozycji Adriana. Autor podzielił swoją książkę na dwie części. Pierwsza z
nich „Książe Cienia” wprowadza nas w odmęty magii, gdyż Arlin widząc kobietę,
która ma zostać skazana za czarowanie, doznała wewnętrznej chęci, by ją
uwolnić, tak też się stało i dziewczyna w zamian za uwolnienie otrzymała
magiczny pierścień Dallili. W drugiej części „Płomień i mrok” wspomniany
pierścień wpłynie ogromnie na bohaterkę, tylko jak ułoży się walka dobra ze
złem? Armia Ciemności chce zapanować nad światem, czy Arlin wraz ze swoimi
przyjaciółmi da radę odeprzeć ten atak?
Ta książka to najczystsza fantastyka, i nie, niestety nie
jest to książka dla wszystkich. Należy tutaj wspomnieć o barwnych i bardzo
szczegółowych opisach, lecz nie myślcie, że źle tutaj to zagrało, właśnie nie.
Większa liczba opisów działa tylko na plus, ponieważ autor bardzo sprawnie
manewruje między trudnymi i dość niecodziennymi słowami. Musicie wiedzieć, że
spotkacie tutaj zwroty, których nie powstydziłby się żaden językoznawca, dla
mnie niektóre były dość niezrozumiałe, ale tutaj mają swoisty wydźwięk. Pisząc
teraz tę recenzję, aż mi wstyd, że używam w niej tak banalne i prostackie
słowa. Autor dzięki swoim wyrazom i słowom wywarł na mnie ogromne wrażenie. Po
prostu niewiele jest takiej fantastyki, która byłaby tak dogłębnie dłubana,
ponieważ tak to odczułam, że każde zdanie było bardzo pieczołowicie
doszlifowywane.
Istnieją drzwi, których nie należy otwierać. Do innych niebezpiecznie jest się nawet zbliżyć, by ktoś na głos naszych kroków nie otworzył ich od wewnątrz. Nigdy bowiem nie wiadomo, co lub kogo zastaniemy po drugiej stronie.
Takiej wyobraźni, można tylko zazdrościć, gdyż nie
spodziewałam się takich obrotów wielu spraw, które tutaj znajdziemy. Nie spodziewajcie
się tutaj wielkich historii miłosnych, po prostu znajdziemy tutaj walkę dobra
ze złem, czysta, nieskazitelna fantastyka. Miłość, jest tutaj wątkiem pobocznym,
który skleja powieść w dość niezwykłą historię. Na dużą uwagę zasługuje główna
bohaterka, niezwykły zabieg, że mężczyzna, stworzył kobietę tak wspaniałą,
waleczną i posiadająca tak wspaniały charakter, że nawet wybredny czytelnik,
polubi ją raz dwa.
Jeżeli nadal Was do niej nie skłoniłam, może wywrze na Was
wrażenie mnogość walk. Bitwy, to bardzo wdzięczny temat w fantastyce, lecz
trzeba umieć o niej pisać, by przekazać czytelnikowi, dynamiczną akcję.
Autorowi to się udało, sprawił, że nagle czujemy się jakbyśmy stali w tej
bitwie biernie, a nasze pięści i topory ukryte w wyobraźni ostrzą się same.
Tak jak napisałam wcześniej, ta książka nie jest dla każdego,
jedynie, do czego mogłabym się doczepić, to właśnie sposób pisania tej książki.
Ponieważ trudno się ją czyta, ze względu na wspomniane zwroty i słowa. To tylko
świadczy o tym, jakże słaby jest mój zasób słów, archaiczny styl pisania, po
prostu trzeba lubić. Ja jednak, miałam parę przeszkód z tym związanych, ale
warto było je pokonać, by poznać tę historię. Obojętnie, czy taki styl pisania
jest Wam po drodze, czy nie warto do niej zajrzeć i się przekonać, czy to
pozycja dla was.