Księżyc jest pierwszym umarłym - Karina Bonowicz



Liczba stron: 592 
Data wydania: 19 czerwiec 2019 r. 
Seria: Gdzie diabeł mówi dobranoc 
Tom:
Księżyc jest pierwszym umarłym | 



Po niespodziewanej śmierci rodziców siedemnastoletnia Alicja trafia pod opiekę ciotki, która mieszka w posępnym miasteczku na Podkarpaciu o mrocznej nazwie Czarcisław. Niezbyt zachwycona wyjazdem z Warszawy, dziewczyna nie czuje się dobrze w nowym miejscu, najwyraźniej pełnym dziwaków i kryjącym jakieś ponure sekrety. Zagubiona nastolatka krok po kroku odkrywa, że nikt tu nie jest tym, za kogo się podaje. Sama też musi zmierzyć się z brzemieniem swojej prawdziwej natury i wykonać niebezpieczne zadanie.

Tak, tak, tak i jeszcze raz tak! Nie sądziłam, że książka polskiej autorki, postawi mnie na nogi w czytelniczym świecie i pozwoli odzyskać radość z czytania. 

Nie oszukujmy się, książka nie należy do cieniutkich, bo na czytelników czeka prawie 600 stron przygody, a raczej każda strona otwiera przed wami podróż do fantastycznych rejonów - tak, Czarcisław wita. Gdyby nie wszechobecny internet, naprawdę uwierzyłabym, że jest taka miejscowość w Polsce jak Czarcisław! Jednak nie do końca wiem, czy chciałabym tam pojechać na wycieczkę. I właśnie tu należy wspomnieć o pierwszym plusie. Karina Bonowicz nie zaprasza czytelników do innego kontynentu, zostajemy w Polsce, z polskimi bohaterami i polską mentalnością. Czy w takim otoczeniu da się stworzyć naprawdę dobrą książkę? Oczywiście, że tak i Księżyc jest pierwszym umarłym jest tego dobrym przykładem.

Ze względu na słowiańskie korzenie, wierzenia z dawnych lat, fantastyczna otoczka, a raczej podstawa całej historii, która kręci się wokół Alicji, nie wydaje się być wyłącznie wytworem wyobraźni. Jeżeli ktoś by napisał, że wampir, albo wilkołak biega po moim mieście, albo mogłaby to być nawet i Warszawa, to jakoś by się to gryzło z moim wyobrażeniem (czas podziękować autorce Zmierzchu za to). Ale jeżeli autorka pisze o strzygach i wilkodlakach, to tak, już mi lepiej to wszystko sobie wyobrazić i tak, ma to tak naprawdę sens. Ten zabieg również mi się bardzo podobał. Karina Bonowicz naprawdę nieźle to sobie wszystko wymyśliła.

Alicji jako bohaterki naprawdę nie da się nie lubić. Trafne, cięte riposty rzuca jak z rękawa, a to co podobało mi się najbardziej, to odwołania do popkultury, zarówno książek, filmów, seriali, naprawdę wszystko pasuje i chociaż wydaje się, że słodzę autorce, to nie da się inaczej, w przypadku tak dobrze skonstruowanej fabuły, która nie jest przeznaczona tylko dla młodzieży. 

Jeżeli mogłabym się do czegoś przyczepić, to do czasem za bardzo spowolnionej akcji. Nie oznacza, że było nudno, tylko miejscami wątek był powtarzany, w powielanych rozmowach z innymi i to mnie odrobinę irytowało. Jednak nie na tyle, by mogło mi to przeszkodzić w ocenieniu tej pozycji tak wysoko. 

I jeszcze należy wspomnieć o okładce, która kupiła mnie na samym początku. Wydawnictwo Initium - tutaj brawa należą się wam jak i ilustratorowi okładki.

Nie mogę się doczekać kolejnego tomu, chcę znowu wkroczyć w ten magiczny świat, dość mroczny, ale świetnie wykreowany Czarcisław, gdzie pod stopami leży sól i nad łóżkiem wisi werbena.